fbpx

Czy Blue Monday, to rzeczywiście Smutny Poniedziałek – najgorszy dzień roku?

Jak co roku, wszystkie nasze media obiegły informacje o Blue Monday – rzekomo „naukowo udowodnionym” najgorszym poniedziałku w roku.

Tym razem na szczęście wiele z naszych publikacji pisało, że jest to niepotwierdzona informacja, i prawdopodobnie chwyt marketingowy. Mimo, że twórcą „wzoru” matematycznego na najgorszy dzień był psycholog, to sam wzór nie miał sensu. Był bardziej przedstawieniem koncepcji wpływu poszczególnych składników wzoru na samopoczucie.

Te składniki to np. „dług świąteczny” albo „poczucie potrzeby wykonania akcji”. Podobnie jak z równaniem Drake’a, może przedstawić samą zasadę, ale na pewno nie da się z niego wyliczyć konkretnego dnia.

Powyższy wzór jest pozbawiony sensu – ponieważ niektórych wartości nie da się zmierzyć w konkretnych jednostkach, a inne są w niezgodnych jednostkach. Jak ma z tego wyjść konkretna data?

Skąd więc wziął się konkretny dzień jako Smutny Poniedziałek: Blue Monday? Jak odkrył Ben Goldacre, prawdopodobnie była to część akcji marketingowej, być może biura podróży.

Z samym wzorem kojarzony jest Cliff Arnall, psycholog, który nie ma imponującego dorobku naukowego – za to często występuje wspomniany w naukowych pismach jako twórca tego terminu.

Dlaczego więc media o tym wspominają, mimo, że wiedzą że to nieprawda? Z chęci załapania się na jednodniowy trend w wyszukiwarkach słów kluczowych. Dyktat Google’a nad mediami spowodował, że muszą o czymś pisać, nawet jeśli świadomie muszą to uznać za fałszywą informację.

Wpływ Księżyca na Edytę Górniak

Jak podaje serwis msn.pl (cytując wypowiedzi Edyty Górniak na Instagramie – niestety, pani Edyta nas zablokowała na tym serwisie), gwiazda bardzo cierpi w czasie pełni Księżyca. Wpływ księżyca na zdrowie Edyty jest przeogromne!

Choć na myśl przychodzi nam cierpienia wilkołaka, to pani Edyta przeżywa to astronomiczne zjawisko jak na delikatną kobietę przystało:

Prawie wszystko mnie boli. Stópki, kręgosłup, kość ogonowa, nadgarstki. No, ludzie. Niezła pełnia! […] Całuję wszystkich, którzy mają dolegliwości fizyczne z powodu tej pełni.

Księżyc, będąc największym obiektem na nocnym niebie, zawsze rozpalał wyobraźnię. Szczególnie, że dla umysłu nieobeznanego ze zjawiskami astronomicznymi, jego ciągłe zmiany, od pełni, aż po całkowicie zniknięcie w czasie nowiu, wydawały się bardzo tajemnicze.

Czytaj dalej Wpływ Księżyca na Edytę Górniak

Poznajemy pseudonauki: NLP

Jak pamiętamy z artykułu pt Jak rozpoznać pseudonaukę, jedną z cech pseudonauki jest to że jej tezy opierają się na autorytecie – wypowiedzi jakiejś osoby. Inną cechą jest to, że widzimy potwierdzenie jej hipotez, tylko jeśli w to wierzymy. Jeszcze inną, że ogólnie opisują całość cech zjawiska i możliwych stanów badanego obiektu, przez co zawsze, jak się zdaje, mają rację…

Wszystkie te warunki, i wiele innych których teraz nie wymieniłem, spełnia pseudonauka zdobywająca coraz większą w Polsce popularność, zwana neurolingwistycznym programowaniem, czyli NLP. Sprzedaje się książki na ten temat, tworzy się teorie marketingowe, a przede wszystki sprzedają się kursy oraz oparte na niej terapie i szkolenia. (Jest to też jedna z cech pseudonauki: wszystko ma tu trademark (TM) i wiedzę czerpie się od autoryzowanych źródeł.) Przeszukanie dwóch internetowych księgarni hasłem „NLP” przynosi setki pozycji, m.in „NLP w negocjacjach handlowych” oraz „Zdrowie w zasięgu myśli: Wykorzystaj potęgę NLP i afirmacji w kształtowaniu zdrowego stylu życia!”.

W opublikowanym w 2009 roku w Journal of Applied Research in Higher Education artykule (uwaga, link do PDF), Gareth Roderique-Davies nazywa NLP „psychologią kultu cargo”.

Nazwa NLP składa się z trzech elementów:

  • neuro – neurony to komórki mózgowe, neurologia to nauka o ich chorobach – ten przedrostek sugeruje że mówimy tu o mózgu i myśleniu
  • lingwistyczne – lingwistyka to nauka o języku
  • programowanie – nagle przeskakujemy w świat elektroniki i informatyki…

Najwyraźniej powinniśmy odnieść wrażenie że przy pomocy języka możemy programować swoje neurony. I dokładnie o to chodziło. Mamy tutaj niejasną sugestię że jest to normalna, szanowana nauka – skoro w nazwie mamy odnośniki do innych szanowanych nauk.

NLP wywodzi się spośród wielu programów „rozwoju osobistego” których dużo pojawiło się w latach 70-tych. Twórcy NLP to Richard Bandler oraz John Grinder, którzy sformułowali podstawowe tezy po obejrzeniu dużej ilości nagranych sesji terapeutycznych i zauważyli zależność pomiędzy zachowaniem osoby poddanej terapii oraz języka jakiego ona używa. Uznali że to nie sposób wypowiadania się jest wynikiem sytuacji i charakteru osoby, ale że istnieje zależność odwrotna i przy pomocy języka możemy wpływać na cechy osobiste.

Jest to cecha wspólna dla wielu takich technik „rozwoju osobistego” – świetnie opisanych w książce Steve’a Salerno „Sham„. Dają poczucie posiadania władzy i siły – oczywiście bez prawdziwej władzy i siły. Jest to więc efekt placebo. Salerno twierdzi że jest to niebezpieczne i przeszkadza ludziom w poszukiwaniu prawdziwej pomocy psychologicznej.

„Teorie” NLP są pełne sprzeczności – i pseudonaukowego paplania. NLP nie ma żadnych metod mierzenia swoich wyników oprócz anegdotycznych. (Choć były takie próby, są opisane w linkowanym powyżej artykule w formacie PDF). Jak mogłyby powstać takie metody skoro NLP w swoich postawach opiera się na subiektywnych doznaniach. I jako trening osobisty, w którym zmieniamy swoje spojrzenie na różne sprawy, być może jest skuteczny. Jednak nie ma co udawać że metoda ma podstawy naukowe, ani że może działać cuda. Nie wystarczy rzucić paru słów i zwrotów typu „uwalnianie własnego potencjału”, „potęga podświadomości” czy „metamodeling” by powstała teoria naukowa.

 

 

Jak rozpoznać pseudonaukę

Dziś temat nieco ogólniejszy. Wyposażymy się w narzędzia, umożliwiające odsiać ziarno od plew, bzdury od sensownych wypowiedzi, i naukę, od przebranej za nią pseudonauki.

Żeby rozpoznać pseudonaukę, musimy zadać sobie pytanie, czym jest nauka? Czy wystarczy żeby miała w nazwie -logia? (Scjentologia, parapsychologia…)

Oto kilka cech, proszę o zastanowienie się jakie teorie pasują do poszczególnych punktów, a jakie nie.

  1. Teorie naukowe powinny być oparte na obserwacji empirycznej – a nie na autorytecie osoby lub np. starożytnego tekstu. Przykładem pseudonauki opartej na autorytecie jest np. kreacjonizm.
  2. Powinny być niezależne od osobistych wierzeń lub przekonań (nie powinny polegać na subiektywnych odczuciach).
  3. Można je sprawdzić (potwierdzić lub obalić) niezależnie od własnych przekonań. Tutaj łapią się wszystkie zjawiska o których się mówi: „Tak, to działa, ale trzeba w to wierzyć. Nie udało mi się ciebie cofnąć do poprzedniego życia bo byłeś sceptyczny”.
  4. Teoria naukowa powinna być skonstruowana w sposób umożliwiający jej sprawdzanie, modyfikację, i wzbogacenie, gdy odkryjemy nowe fakty. Czyli nie powinna być pogrążona w stagnacji. Falsyfikowalność teorii jest częścią jej definicji. Nie może być tak że ustalamy raz na zawsze jakieś dogmaty (typu „podobne lecz podobnym”) i nic i nikt nie może ich zmienić. 

Co więc możemy powiedzieć o pseudonaukach? Mają cechy generalnie odwrotne do wymienionych. Na przykład:

  1. Opierają się na jakimś tekście lub wypowiedzi autorytetu zamiast na obserwacji empirycznej. Na przykład na Biblii, na pismach Rona Hubbarda, czy Hahnemanna. I w tym kontekście poszukuje się wyłącznie zjawisk potwierdzających dogmat, zamiast pozwalać na swobodną ewolucję teorii. Powoduje to że teorie pseudonaukowe są statyczne i wieczne – nie można obalić teorii pseudonaukowej.
  2. Teorie pseudonaukowe często opisują  coś czego nie można w normalny sposób zaobserwować. Np. jakąś niesamowitą energię, którą „czuje” tylko radiesteta, lub przepływ energii między czakramami. 
  3. Z drugiej strony, pseudonaukowe teorie często opisują wszystkie możliwe stany badanego obiektu, nie zostawiając możliwości falsyfikowalności. Często zachowania nie potwierdzające teorię są również uważane za „wyjątek potwierdzający regułę” lub „nie udało się bo nie wszyscy w pomieszczenie wierzyli wystarczająco”.
  4. Teorie pseudonaukowe często są tak ogólne,  że udaje się je zastosować do każdego możliwego przypadku. Moim ulubionym przykładem  jest refleksologia – po wymasowaniu stóp ludzie czują się lepiej – a więc teoria jest prawdziwa!

Bazując na powyższych punktach, możemy stworzyć listę cech, które powinny spowodować zapalenie się „czerwonego światełka”. Im więcej takich światełek, z tym większą rezerwą powinniśmy podchodzić do teorii. Punkty takie stworzył Brian Dunning w świetnym podcaście Skeptoid (polecam!) – tutaj przytaczam niektóre z nich w skrócie.

  • Czy spełnia cechy teorii naukowej? (patrz wyżej)
  • Czy powołuje się na tradycję, starożytną wiedzę, lub „starą chińską medycynę”? Lub na to że „Newton i Kopernik to wiedzieli ale nikomu nie  mówili”?
  • Czy opublikowano ją w szanowanym naukowym magazynie czy ogłoszono w mediach?
  • Czy wspomina się w niej o nieznanej nauce energii?
  • Czy wspomina się w niej o tym że „tradycyjni naukowcy” chcą stłamsić odkrycie?
  • Czy wydaje się „zbyt piękne by było prawdziwe”? Na przykład „myśl o pieniądzach a wszechświat ci je da”?
  • Czy równocześnie coś nam się chce sprzedać? Na przykład energetyczną bransoletkę?
  • Czy ma do niej zastosowanie brzytwa Occama? To znaczy – czy te zjawiska są już wyjaśnione przez naukę bez wprowadzania nowej energii, kosmitów, radiestezji etc? Np. wywoływanie duchów to kumulowanie się nieświadomych ruchów siedzących przy stoliku ludzi.
  • Czy ogłaszający to równocześnie główny zwolennik i popularyzator danej teorii? Czy bazuje na ideologii lub religii?
  • Czy teoria przeciwstawia „naturalność” i „tradycję”, oraz „naukowość” i „chemię”?