fbpx

Poznajemy pseudonauki: Feng Shui

Pamiętacie jak wasza babcia lub prababcia mówiła na przykład, w którą stronę ma być postawione łóżko, bo inaczej będzie się źle spało, albo że nie należy wieszać krzyża nad drzwiami bo to przynosi pecha? Okazuje się że dziś babcia mogłaby zatrudnić się jako konsultant od feng-shui, starożytnej sztuki ustawiania rzeczy tak aby nam przynosiły szczęście.

Rynek na takie usługi musi istnieć, wystarczy wpisać w google frazę typu „feng shui usługi” lub „feng shui konsultacje”. Jeden z takich usługodawców oferuje nawet pomoc już przy wyborze działki lub projektu tak aby zapewnić „zgodność astrologiczną z mieszkańcami”. Oczywiście na tym nie koniec, aby nam się w nowo wybudowanym biurze lub mieszkaniu wiodło, musimy skorzystać z dalszych porad.

Feng shui opiera się na założeniu że po świecie krąży wszechobecna energia chi. Niestety nie da się jej istnienia stwierdzić żadnym instrumentem. (Swoją drogą to ciekawe że większość współcześnie modnych pseudo-nauk zakłada że energia to jakaś chmura czy strumień krążąca w powietrzu – nie używają tego pojęcia w tym samym znaczeniu co nauka.) Ustawiając odpowiednio meble, ściany, rośliny możemy przepływ tej energii zakłócać lub wspomagać. Wynajęty do zrobienia tego specjalista opiera się na własnym wyczuwaniu chi, nie używa do tego celu żadnych urządzeń.

Jest to oczywiście rodzaj myślenia magicznego. Ludzie, kształtując swoje otoczenie, chcieliby mieć większy wpływ na jego pozytywne aspekty, stąd wzięły się pomysły na estetyczne lub magiczne porządkowanie przedmiotów, lub np. całkiem niedawny zwyczaj święcenia przez biskupa otwartego budynku czy autostrady. O ile założenie że otaczanie się estetycznymi i pozytywnymi symbolami i obrazami może wpływać pozytywnie na nasze samopoczucie jest jak najbardziej potwierdzone przez naukę, to tego wpływu nie należy przeceniać. Żadne rozstawienie mebli nie pomoże finansom firmy czy powodzeniu inwestycji. No ale do tego potrzebny jest zwykły, zdrowy, rozsądek…

Podświadome wpływy

Ponieważ właśnie Gadżetomania przypomniała wpis na temat NLP, postanowiłem przyjrzeć się zjawisku powszechnej wiary w to, że podświadomość może wpłynąć na nasze decyzje, i że możemy tym sprytnie sterować.

Już wcześniej, we wpisie na temat mózgu, pisałem o „podprogowych przekazach” które okazały się zwykłym oszustwem. Nie przeszkodziło to jednak niektórym wziąć tego poważnie, i np umieścić zakazu takiej reklamy w amerykańskich przepisach.

Jednak obok „reklam podprogowych”, istnieje cała gama produktów które mają za zadanie przekazać nam coś bez udziału naszej świadomości. Na przykład, nauczyć nas angielskiego. Lub, w co wierzą nawet poważne tygodniki, sprzedać nam coś.

W powyżej linkowanym artykule mamy wyrażone przekonanie (oprócz wiary w skuteczność przekazu podprogowego) że upodobnienie przekazu reklamowego do kształtów związanych z seksem i erotyką bardzo skutecznie wpływa na sprzedaż. Pomysł pochodzi z książki „Subliminal Ad-ventures in erotic art” wydanej w 1980 roku. Podobnie, do dziś wiele agencji copy-writerskich ogłasza się że pisze „teksty perswazyjne” – tak sformułowane że podświadomie nie pozwolą nam nie kupić reklamowanego produktu…

Sęk jednak w tym że żadne z tych twierdzeń nie ma solidnych podstaw w empirycznych badaniach. Wręcz przeciwnie, badania często okazują się oszustwami, tak jak to było w przypadku wyników Vicary’ego. Gdyby zaś seks tak wpływał na nasze decyzje, to ta kandydatka z SLD dostałaby się do parlamentu!