Aspartam zabija!

Wystarczy wpisać w google hasło „aspartam” i otrzymamy tysiące linków do artykułów oraz filmów dotyczących szkodliwości tego środka. Wszystkie są alarmujące w wymowie, niektóre rozsądnie brzmiące, pełne naukowych wyrażeń, inne panikarskie, szukające spisków mających na celu ogłupienie nas przez rząd, kosmitów, korporacje (niepotrzebne skreślić). Te drugie też często są pełne „naukowego” słownictwa. Z drugiej strony aspartam znajduje się w wielu produktach „light” i choć nie jest idealnie odpowiednikiem smakowym cukru, ma o wiele mniej kalorii.

aspartam-zabil.png (1)

Jak więc jest naprawdę z tym aspartamem?

Aspartam to ester metylowy N-[amino(karboksylamino)acetylo]fenylalanin (proszę powiedzieć to na głos). Jest 160 razy słodszy od cukru, więc można go dodawać do słodzonych produktów w o wiele mniejszych ilościach niż cukier. Wynalazł go w 1965 roku chemik pracujący dla firmy G.D.Searle – przez przypadek. Tak samo przez przypadek dowiedział się, że otrzymany produkt jest słodki – po prostu polizał swój palec w czasie pracy aby odwrócić kartkę papieru (miejmy nadzieję że nie przenieśli go do pracy nad truciznami).

Nauce znana jest jedna choroba przy której aspartam jest bardzo szkodliwy – ta choroba to fenyloketynuria. To uwarunkowane genetycznie schorzenie powoduje że fenyloalanina dla chorego jest toksyczna i odkłada się w organizmie. W Polsce noworodki badane są na obecność tej mutacji tuż po urodzeniu.

Czy inni, nie chorzy na fenyloketonurię, powinno obawiać się aspartamu? Zgodnie z naszą metodą, przyjrzyjmy się twierdzeniom aspartamowych alarmistów przez pryzmat badań naukowych.

Twierdzenie 1: Aspartam powoduje stwardnienie rozsiane. To stwierdzenie jest kompletnie wyssane z palca i nie ma żadnych podstaw. Nawet na stronie Multiple Sclerosis Foundation (fundacja zrzeszająca chorych i walczących z tą chorobą) znajduje się artykuł to potwierdzający.

Twierdzenie 2: Aspartam powoduje zatrucie metanolem. To stwierdzenie prawdopodobnie wynika z tego, że produktem rozkładu aspartamu w organizmie faktycznie jest metanol (a nie metan, jak błędnie piszą na niektórych stronach). Metanol jest jednak produktem rozkładu wielu produktów spożywczych i to w ilościach większych niż w przypadku aspartamu. Dla przykładu, sok pomidorowy produkuje go czterokrotnie więcej od analigicznej ilości napoju słodzonego aspartamem. Nie wspomnę nawet przez grzeczność o stężeniu w czerwonym winie, uważanym za zdrowy napój. Z tej samej beczki są też stwierdzenia o formaldehydach – które powstają z kolei gdy rozkładamy metanol. Są to produkty które powstają praktycznie przy trawieniu wszystkiego, jednak w ilościach śladowych.

Twierdzenie 3: Z aspartamem nie można gotować. To akurat prawda: aspartam rozkłada się w temperaturze gotowania, i ze słodkości nici.

Twierdzenie 4: Aspartam powoduje raka. Nie ma żadnych podstaw aby tak twierdzić, liczne badania tego nie potwierdziły (badania takie przeprowadza się na zwierzętach, a w przypadku ludzkiej populacji stosuje się badania statystyczne by stwierdzić korelację pomiędzy przyjmowaniem danego środka a rakiem). Nie znaleziono żadnej korelacji, oficjalnie zajął takie stanowisko również National Cancer Institute.

Oprócz wielu badań których tu nie linkowałem, firma NutraSweet na własny koszt przeprowadziła dodatkowe badania w 2002 roku. Wyniki tych badań zostały opublikowane w magazynie o dobrej renomie, który podlega peer review: Regulatory Toxicology and Pharmacology.

OK tyle nauka i rozsądek. Czas spojrzeć w paszczę szaleństwa. Na jakie badania powołują się zwolennicy tezy o szkodliwości aspartamu?

We wszystkich artykułach które starały się zachować pozory rozsądku (ale tylko pozory!), wspominano wypowiedzi Russela Blaylocka. Ten urodzony w 1945 roku były neurochirurg zasłynął wypowiedziami dla mediów na temat szkodliwości glutaminianu sodu, aspartamu, innych słodzików oraz szczepionek (jeśli gracie w drinking game to teraz trzeba wychylić do dna). Dr. Blaylock nie opublikował żadnych badań na ten temat, nie ma też żadnych przypadków klinicznych na podorędziu. Ot, tak sobie mówi tylko. I wszyscy go cytują.

Myślę że aspartam swoją rzeszę przeciwników zawdzięcza ludzkiemu strachowi przez rzeczami „sztucznie wytworzonymi” (syndrom Frankensteina), co podkreślają i wykorzystują piszący takie artykuły jak linkowany w poprzednim akapicie: proszę spojrzeć ile tam ogólnych stwierdzeń („liczni naukowcy potwierdzają”) ile niepotrzebnych wzorów chemicznych (wzbudzają strach, powodują poczucie obcowania z czymś nienaturalnym), niedopuszczalnych uogólnień oraz zwyczajnych bzdur (np. że w skład aspartamu wchodzi metanol pomylony zresztą z alkoholem metylowym) Freoone dzięki za spostrzeżenie błędu w komentarzach.

No więc co z tym aspartamem? Wygląda na to że nie ma żadnych przypadków potwierdzonego zatrucia lub spowodowania choroby u zdrowych ludzi. Jeśli ktoś lubi ten „prawie-słodki” smak, to przy spożywaniu nieprzemysłowych ilości nie powinno nic się stać.

Mity astronomii

Zainspirowany książką Phila Plaita „Bad Astronomy” , postanowiłem wypisać kilka popularnych, a błędnych, twierdzeń na temat astronomii. Nawet dobrze brzmi: astronomiczne błędy! Do tego Phil upiera się, że ludzkość od zawsze patrzyła w gwiazdy, i że astronom, to jest prawdziwy najstarszy zawód świata!

Ziemia z kosmosu

Najczęściej powtarzanym błędnym twierdzeniem na temat astronomii jest to, że Chiński Mur widać z kosmosu. To błędne mniemanie, co ciekawe, było popularne zanim mogliśmy się dobrze przyjrzeć naszej planecie z przestrzeni kosmicznej. Chińskiego Muru nie widać z orbity, za to widać dobrze światła miast po stronie nocnej.

Rozgrzane meteoryty

Innym popularnym mniemaniem jest to że meteoryty upadają na Ziemię gorące – rozgrzane wręcz do czerwoności. Okazuje się, że wcale tak nie jest. Przewodliwość cieplna skały jest na tyle mała, że meteor nie ma możliwości się rozgrzać w tak krótkim czasie poza powierzchnią. Dodatkowo, w trakcie ostatniej fazy spadania następuje zjawisko topnienia (ablacji) które dodatkowo schładza powierzchnię. Więcej o meteorytach można dowiedzieć się na stronie American Meteor Society.

Photo_26598_20110111

Image: Idea go / FreeDigitalPhotos.net

Czarne dziury

Czarne dziury nie posiadają jakiejś wyjątkowo wielkiej siły grawitacyjnej. Zapadnięcie się gwiazdy w czarną dziurę jest procesem tracącym energię – a więc czarna dziura która powstaje w wyniku musi mieć masę mniejszą niż gwiazda „rodzic”. Nietypowość czarnej dziury polega że ta masa jest skupiona w o wiele mniejszej przestrzeni, co powoduje że blisko niej oddziaływanie grawitacyjnie rośnie w większym stopniu. Jednak gdybyśmy np. zastąpili Słońce czarną dziurą o tej samej masie, orbity planet Układu Słonecznego nie uległyby zmianie. Byłoby za to ciemniej…

Ciemna strona Księżyca

Ciemna strona Księżyca – nie ma czegoś takiego. Księżyc co prawda zwrócony jest cały czas tą samą stroną do Ziemi, jednak wraz z Ziemią zmienia swoje położenie wobec Słońca, więc nie ma żadnego na stałe ciemnego miejsca. Fakt, że po drugiej stronie może być ciemniej – bo Ziemia jest dużym obiektem na księżycowym niebie, i czasami zwróconym osłonecznioną stroną.

Apollo08_earthrise

Image: NASA Photo Gallery

Gwiazdozbiory

Gwiazdozbiory nie istnieją poza naszą wyobraźnią. Gwiazdy które „złożyliśmy” w gwiazdozbiory, by lepiej orientować się w nocnym niebie, często są w rzeczywistości w różnej odległości od Ziemi – nie są jakimiś skupiskami gwiazd. Gwiazdozbiory więc to część naszej „sfery niebieskiej” – ich obraz jest rzutowany na wyimaginowaną płaszczyznę. Aż szkoda otwierających słów ze słynnej Lemowskiej space-opery: 

„Niezwyciężony”, krążownik drugiej klasy, największa jednostka, jaką dysponowała baza w konstelacji Liry, szedł fotonowym ciągiem przez skrajny kwadrant gwiazdozbioru.

Gwiazda Polarna

Nie wiem skąd się wzięło mniemanie, że Gwiazda Polarna jest najjaśniejszą gwiazdą na niebie. Może stąd, że skoro jest taka ważna, to musi być najjaśniejsza? Gwiazda Polarna jest gwiazdą najbliżej punktu bieguna północnego nieba – więc jest prawie nieruchoma i była używana do nawigacji. Ze względu na precesję, tytuł tej gwiazdy jest przechodni – w tej chwili jest to Alfa Małej Niedźwiedzicy. A najjaśniejszą gwiazdą widoczną na naszym niebie jest – oczywiście – Słońce. 

Zainteresowanym dalszymi astronomicznymi ciekawostkami, polecam książkę i stronę Phila Plaita.

Cytat na dziś: jak konserwować ryż

Na jednym z wykładów Emoto ktoś z widowni podzielił się wynikami następującego doświadczenia. W eksperymencie tym gotowany ryż włożono do dwóch słoików. Następnie każdego dnia do jednej próbki mówiono „Dziękuję”, a do drugiej „Ty głupku”. Obserwacje prowadzono przez miesiąc. W wyniku eksperymentu ryż do którego mówiono „Dziękuję” częściowo sfermentował i zaczął wydzielać przyjemny aromat. Natomiast ten, do którego mówiono „Ty głupku” sczerniał, zgnił i wydzielał wręcz okropny odór.

Za: Dobra Metoda

Chodzi o Masaru Emoto.

Komórkowe promienie śmierci

Wszystko zaczęło się w 1993 roku, kiedy do programu Larry King Live został zaproszony David Reynard z Florydy, aby opowiedzieć o procesie, jaki wytoczył producentom telefonów komórkowych. W poprzednim roku jego żona zmarła na nowotwór który rozwijał się w głowie. Żona używała telefonu, a nowotwór był „po tej samej stronie przy której trzymała komórkę”, i „miał taki sam kształt jak antena”.

Jeśli sam nie dodał dwa do dwóch, to pomogła mu w tym kancelaria adwokacka. Jednak w 1995 roku sędzia zadecydował że nie ma żadnych naukowych dowodów na to że promieniowanie telefonów komórkowych może spowodować raka.

Niestety, medialna maszyna już ruszyła. Anegdotyczna informacja pojawiała się wszędzie, a wszędzie gdzie jest strach, jest też szansa na zarobek. Pojawiły się produkty który mają nas chronić przed szkodliwym promieniowaniem (np. SarShield, Bio-Pro Cell Chip albo nawet Q-Link Pendant który nosi się jako naszyjnik). Pojawiły się artykuły w pismach o zdrowiu. Pojawiły się kolejne wypowiedzi „ekspertów” w telewizji.

Nieprawdziwa informacja stała się faktem w świadomości milionów ludzi. Myślę że na łamach tego blogu będziemy taką sytuację obserwować jeszcze wielokrotnie.

56473goxlapg4er

Z punktu widzenia kogoś kto wie absolutne minimum na temat fizyki, sprawa jest prosta: promieniowanie komórki jest za słabe i nie jest w zakresie promieniowania jonizującego więc nie może w żaden sposób oddziaływać na ludzki organizm ani w skali makro ani w skali mikro.

Czy były jednak robione badania? Oczywiście. Przytoczmy tutaj dwa najciekawsze.

Pierwsze to potężne badanie 420 tysięcy użytkowników telefonów w Danii, przeprowadzone przez 13 lat. Duża skala czasowa była konieczna ze względu na specyfikę chorób sugerowanych przez zwolenników teorii szkodliwości komórek, oraz ze względu na możliwość wystąpienia szkodliwego efektu dopiero po długim czasie. Okazało się że zachorowalność jest taka sama jak wśród nie używających telefonów oraz że nie koreluje z częstotliwością użytkowania telefonu. Nuda.

Drugie badanie przeprowadził W.R. Adey, który wystawił szczury na działanie kancerogenu, a następnie na działanie promieniowania radiowego. Tutaj również nie wykryto większego współczynnika zachorowań wśród szczurów wystawionych na działanie promieniowania (a w rzeczywistości zachorowało ich mniej niż tych nie wystawionych).

Zaraz, powiecie! Przecież komórki mają nam ugotować mózgi! Rak to nie jedyne zagrożenie.

I tu oddam głos Brainiacowi:

Choroba noblistów: przypadek Montagniera

Choroba noblistów to temat na tyle ciekawy, że każdy z jej przypadków generalnie zasługuje na osobną notkę. (Wspomnieliśmy o niej przy okazji pisania o Paulingu i witaminie C). 

Pojęcie choroby noblistów (Nobel disease) zostało prawdopodobnie ukute przez Davida Gorskiego w 2008 roku. W swoim długim artykule pisał jednak o Paulingu, a od tego czasu zidentyfikowano więcej przypadków tej choroby. 

Jednym z najbardziej wstrząsających (a zarazem niedawnych) przypadków jest Luc Montagnier, który jest znany z odkrycia przyczyny AIDS – zidentyfikowaniu retrowirusa HIV. Nagrodę nobla za badania nad HIV otrzymał w roku 2008. Niecałe dwa lata później, latem 2010 roku, jego wypowiedź w trakcie konferencji noblistów w Niemczech, zadziwiła świat naukowy. Co prawda zamiast o pamięci wody, mówił o „falach radiowych” które emitowane są przez cząsteczki, nawet gdy już ich w roztworze nie ma.

Wypowiedź znalazła echo w prasie, nawet nienaukowej. Oczywiście, homeopaci okrzyknęli iż „Laureat Nagrody Nobla potwierdza że homeopatia ma podstawy naukowe”.

Następne wydarzenia potoczyły się dość szybko. Montagnier publikuje artykuł na ten temat artykuł (w piśmie, którego sam jest redaktorem – co zresztą przyniosło mu nominację do Ignobla): Electromagnetic signals are produced by aqueous nanostructures derived from bacterial DNA sequences. Równocześnie patentuje urządzenie które ma rzekomo mierzyć te sygnały.

Dla środowiska naukowego kroplą, która przelała czarę, był jego występ w filmie jawnie zaprzeczającym istnienia wirusa HIV (tak, tak, są HIV denialists, tak samo jak są Holocaust denialists). Nie wiadomo jednak czy nie jest to nieostrożna lub wyjęta z kontekstu wypowiedź, jednak z połączeniu z innymi wydarzeniami, daje do myślenia.

Montagnier tu mówi w skrócie że człowiek może sam się wyleczyć z AIDS jeśli ma mocny układ odpornościowy (hej, a czasami ten układ nie atakuje organizmu gdy ma się tą chorobę?) ale nie bierze się tego pod uwagę bo nie ma w tym profitów. Hmmm…. skąd my to znamy.

Przypadek Montagniera jest nietypowy, sami oceńcie na ile jest to rzeczywiste szaleństwo, a na ile wyrachowanie. Może został przez kogoś zmanipulowany? A może, po prostu przejrzał na oczy, uznał że „nauka nie wie wszystkiego” i postanowił mieć „otwarty umysł”?